Łączna liczba wyświetleń

środa, 31 października 2012

Rozdział 32

-Co?!- powiedziałam oszołomiona- ja nie potrzebuję psychologa...- mówiąc to spuściłam wzrok który zatrzymał się na moim brzuchu- a co z... co z moim dzieckiem??- wyszeptałam.
-Przeżyło kochanie- mówiąc to Harry mocno mnie przytulił. Nagle oprzytomniałam. Ja... ja mogłam zabić swoje dziecko! Jestem okropna... mimowolnie zaczęłam szlochać. Jak ja mogłam myśleć tylko o sobie?? Jak ja mogłam chcieć się zabić?!
 
...
 
Wracam do zdrowia... fizycznego i psychicznego też. Od kilku dni mam spotkania z psychologiem. To mi pomaga. Nawet bardzo. Zaakceptowałam swoje dziecko i juz nie mam najmniejszej ochoty kończyć ze swoim nędznym życiem. Harry bardzo mnie wspiera. Jest kochany. Codziennie przynosi mi do szpitala (tak, tak nadal tu jestem) kwiaty lub czekoladki. Jutro mam wyjść ze szpitala, Ciekawe jak przyjmąmnie w domu...
 
*Oczami Harrego*
Szedłem właśnie do Britt z pudełkiem jej ulubionych czekoladek gdy ze swojego gabitenu wyszedł lekarz i mnie zawołał. Ciekawe czego on chce??
- Witam pana, panie Styles. Proszę usiąść.- powiedział oficjalnym tonem który jak dla mnie nie wróżył nic dobrego.
- O co chodzi?? Coś z Britt nie tak??
- Nie. Z dziewczyną wszystko dobrze. Chodzi o jej... wasze dziecko. Ciąża jest zagrożona. Ale nie chcemy jej tym straszyć bo nie może się denerwować ani przemęczać.
- Co??!!- krzyknąłem i gwałtownie zerwałem się z krzesła.- to nie może być prawda. Pan sobie żartuje!!
- To nie są żarty.- powiedział ze stoickim spokojem- pańska dziewczyna i dziecko są w niebezpieczeństwie. Jakikolwiek stres lub przemęczenie mogą skutkować przedwczesnym porodem a nawet utratą dziecka... lub śmiercią jego matki...- miałem w oczach łzy. To nie może tak być. To jakiś zły sen. Niedługo się obudzę z moją rudowłosą księżniczką w ramionach i wszystko będzie dobrze.- Najlepiej by było- kontynuował lekarz- gdyby dziewczyna mieszkała w jakimś cichym i spokojnym miejscu. Tam mogłaby spokojnie odpocząć.
- Dobrze- odpowiedziałem tylko. Czułem jak po moich policzkach spływają słone łzy.
- Może pan już wyjść. Do zobaczenia. I proszę pamiętać o tym co panu powiedziałem- wyszedłem bez słowa trzaskając drzwiami...
 
*Oczkami Brittany*
To już dzisiaj. Dzisiaj wychodzę ze szpitala. Boże jak ja się cieszę. zaraz przyjedzie po mnie Harry i nareszcie opuszczę tą obskurną, ponurą salę...
 
*Paczadłąmi Hazzy*
Ostatni raz rzuciłem okiem na dom który właśnie kupiłem. Mały, przytulny domek na peryferiach miasta. To jest właśnie to czego potrzebuje moja księżniczka. Spojżałem na zegarek. Szesnasta. Muszę już jechać do szpitala po Britt. Ciekawe czy nowe miejsce zamieszkania jej się spodoba...
 
*Perspektywa Britt*
Włąśnie ubierałam buty gdy usłyszałąm skrzypienie drzwi. odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłąm Hazzę. Wyglądał na podnieconego. Podeszłam do niego i dałam mu buziaka w policzek.
- Hej
- Cześć kotku- chłopak pocałował mnie czule. Bożeee jak on świetnie całuje. Kilka minut później byliśmy już w samochodzie. Trochę mnie zdziwiło to że Harry zamiast jechać w stronę domu chłopaków skręcił i jechał całkiem nieznaną mi drogą. No cóż. Zaufam mu. Niech jedzie gdzie chce. Z nim mogłabym pójść nawet na koniec świata. Po pół godzinie całkowicie wyjechaliśmy z miasta. Byłam trochę zaniepokojona bo nigdy nie byłąm w tej okolicy.
- Harry... gdzie my jedziemy??
- Zaufaj mi kotku- powiedział- spodoba ci się.
- Okeeeej- mruknąłam tylko i wbiłam wzrok w krajobraz przed nami. Było to pięknie. Żadnego zgiełku, samochodów, wieżowców... po prostu cudownie. Po chwili samochód zatrzymał się przed małym żółtym domkiem.- Gdzie my jesteśmy??- zapytałąm i spojżałąm na uradowanego chłopaka.
- W naszym nowym domu...- odpowiedział i mnie pocałował...
 
*Oczami Katie*
Siedziałam na kolanach Horana i oglądaliśmy film. Nagle usłyszeliśmy jakiś hałas dobiegający z kuchni. Zdziwieni spojżeliśmy na siebie. Co sie tam dzieje. Szybko zeskoczyłam z kolan blondaska i pobiegłam w stronę pomieszczenia z którego dobiegał hałas. To co zobaczyłam totalnie mnie zamurowało...
 
*******************************************************************************
Heeeeeeeeeeeeeeeeeej :*** no i rozdział znów jest za krótki. Pseplasam :( no ale jakoś tak nie miałam veny. Postaram się żeby kolejny był dłuższy. A więc zbliżamy sie do końca :) no ale nie smutajcie. Mam przecierz jeszcze inne blogi :D Pamiętajcie:
8 komentarzy = kolejny post
 
Pozdro!! :**


wtorek, 16 października 2012

Rozdział 31

- My... my nie jesteśmy twoimi prawdziwymi rodzicami- powiedziała mama na jednym wdechu. Że co??!! O czy ona mówi??!! Spojżałam na twarze rodziców. Były aż za bardzo powarzne. Oni... oni mówią prawdę.
- Ale jak to??- wyszeptałam.
- Twoja biologiczna matka nie znała ojca swojego dziecka. Ona... ona była pro... prostytutką- to słowo ledwie przeszło mojej matce (?) przez gardło. Wzięła głęboki wdech i kontynuowała- No i w końcu wpadła. Miała zaledwie 17 lat. Zaczęła się sprzedawać poniewarz pochodziła z biednej rodziny i nie miała za co żyć.- mówiła ze spuszczonym wzrokiem- W tamtym czasie ja i twój ojciec staraliśmy się o dziecko. Nie mogliśmy go mieć więc zdecydowaliśmy się na adopcję. No i w tedy ją spotkaliśmy. Anabelle chciała oddać swoje dziecko w ręce dobrych ludzi. Podczas jej ciąży dobrze się nią zaopiekowaliśmy. Dziewczyna wpadła w depresję. Gdy już urodziła nie chciała cię oddać. Pokochała cię od pierwszego wejżenia. Ale ona musiała to zrobić. Bo my... my byliśmy tacy zdesperowani że zapłaciliśmy jej za ciebie- mama spojżała mi w oczy.- Kilka dni po wyjściu ze szpitala Anebelle z rozpaczy żuciła się z dachu jednego z wierzowców Londynu.
- Co?? Mamo ty... powiedz mi że żartujesz.- ona jednak pokręciła przecząco głową.
- To szczeraprawda kochanie. Anebelle... ona... zostawiła ci to.- mama wyciągnęła w moją stronę pomiętą i pożółkłą kopertę. Wzięłam od mamy list i zaczęłąm płakać. No i jak ja teraz powiem mamie że jestem w ciąży?? Jak ona to przyjmie. Wtuliłam się w Harrego i zaczęłam szlochać. Wszystko... cały mój świat sie wali. Czy ja jeszcze mam po co żyć??
- Kochanie... a... a co ty chciałaś nm powiedzieć??
- Jestem w ciąży mamo- powiedziałam i cała zapłakana wybiegłam z domu. Usłyszałam jeszcze jak Hazza wybiega za mną. Już po chwili poczułam jak łpie mnie za nadgarstek, przyciąga do siebie i całuje.
- Kochanie... będzie dobrze. Zobaczysz. Wszystko się ułoży.- mówił patrząc mi prosto w oczy.
- Ale Harry... czy ty słyszałeś co oni przed chwilą powiedzieli??- mówiłam pociągając nosem.
- Kochanie... to nic nie znaczy. Wszystko będzie dobrze... obiecuję- powiedział i po raz kolejny mnie pocałował...

...

Już od dwóch godzin bezmyślnie chodzę w kółko po pokoju i trzymam w rękach list. Harry poszedł. Ma jakiś wywyad czy coś. Najchętniej zostałby tu ze mną ale kazałąm mu iść. On nie może przeze mnie zawalać swoich obowiązków. Jest gwiazdą a ja to rozumiem. W końcu zadecydowałam. Przeczytam ten list. Jednym zamaszystym ruchem rozerwałam kopert i wydobyłam z niej cienką, różową kartkę.

Droga Brittany!
Kochanie nie wiem ile masz teraz lat, jakie było twoje dzieciństwo ani jak ma na imię twoja 
najlepsza przyjaciółka. Wiem tylko że zawsze będę załowac
tego że nie widziałam jak dorastasz. Wiedz że gdy pierwszy raz cię ujżałam nie
mogłąm oderwać od ciebie wzroku. Obdażyłam cię tak wielką miłością jaką nie 
obdarzę już nikogo. Spytasz pewnie dlaczego odeszłam.
To proste. Nie mogłam znieść myśli że będziesz nazywac mamą inną kobietę, że to
ona będzie dawała ci matczyne rady, że to ona będzie śledziła karzdy twój krok.
Gdy o tym myślę zastanawiam się co by było gdybym wtedy nie spanikowała i nie obiecała tym ludziom że cie im oddam.
To był największy błąd mojego życia. Teraz kiedy to czytasz na pewno nie ma mnie już
pośród żywych. Pamiętaj że zawsze cię kochałam.

Twoja kochająca matka Anabelle

W miarę jak czytałam na papier spadało coraz więcej moich słonych łez. Dlaczego ona się zabiła?? Dlaczego nie ma jej teraz ze mną?? 

Kilka dni później

*Oczami Hazzy*
Od kilku dni Britt prawie wogule nie wychodzi z pokoju. Mało je, z nikim nie chce rozmawiać. Nie wiem co się z nia dzieje...

*Oczami Britt*
Ja juz nie mogę tego znieść. po prostu nie mogę. Od kilku dni mam straszne koszmary. Jestem w nich moją zmarła matką... Anabelle i stoję na dachu wierzowca. Potem skaczę i... sie budzę. Po takich koszmarach nie mogę już zasnąć. Chcę ze sobą skończyć. Wstałam i skierowałąm się do łazienki. Wzięłam z półki pudełko tabletek i połknęłam połowę z nich. Chwilę później ogarnęła mnie ciemność...

*Oczami Hazzy*
Usłyszałem na góże jakiś huk. Dochodził on... z pokoju Brittany. szybko pobiegłem na górę, ale dziewczyny nie było w jej pokoju. Ogarnęły mnie złe przeczucia. Wszedłem do łązienki i... zobaczyłem bladą Britt leżącą na posadzce. Podbiegłem do niej.
- Britt kochanie. - zacząłem nią potrzącać ale nic. szybko wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem po pogotowie...

*Perspektywa Brittany*
Otworzyłam oczy i od razu je zamknęłam po oślepiło mnie jasne, ostre swiatło. Skąd ja to wiem... no tak pewnie jestem w szpitalu. Ale dlaczego?? Nagle w mojej głowie zaczęły pojawiać się obrazy kilku ostatnich dni. Ciąża, rozmowa z rodzicami, list od Anabelle moja próba samobójcza... To wszystko mnie przerosło. Rozejżałam się po sali. Był w niej tylko Harry śpiący z głową na moich kolanach. Zaczęłąm bawić się jego loczkami. Chłopak poczuł to i od razu się obudził.
- Britt, kochanie... dlaczego to zrobiłaś??- zapytał z łazami w oczach i pocałował moje dłonie.
- Nie wiem Harry... ja po prostu mam tego wszystkiego dość. To mnie... przerasta- wyszeptałam.
- Tak jak myślałem panie Styles. To depresja- odezwał sie zza moich pleców jakiś obcy głos. Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam jakiegoś mężczyznę. Na oko miał z 50 lar, siwe włosy i taką samą brodę.- Jestem psychologiem panno Green i postaram sie pani pomóc- powiedział...

*******************************************************************
Okej nie będę was juz zamęczać tymi wypocinami ;D za 4 rozdziały będzie epilog i sb ode mnie odpoczniecie. No ale nie na długo bo prowadzę jeszcze dwa inne blogi ;D. Mam nadzieję że rozdział wam sie podoba. Pamiętajcie o zasadzie:
8 komentarzy = kolejny post

Pozdro!!


niedziela, 14 października 2012

Rozdział 30


*Oczami Harrego*
-Harry, ja jestem w ciąży- powiedziała wtuliła się we mnie szlochając. Co?! Będę ojcem?! Jak ja sobie niby poradzę?! Co będzie z moją karierą ?! Miałem tysiąc myśli na minutę. Spojrzałem jeszcze raz na płaczącą Britt. Była taka mała, krucha taka... bezbronna. Nie mogłem jej zostawić. Pomogę jej. Zajmę się nią i tą małą istotką,którą w sobie nosi ...


*Perspektywa Britt *
Co ja teraz zrobię?! Jestem za młoda na to by być matką. co powiedzą moi rodzice?! A Harry Jego rodzina... Nasi przyjaciele. Jak ja sobie z tym poradzę!? Nie mogę urodzić tego dziecka. Nie mogę. Wiem.. usunę ciążę. To będzie najlepszy pomysł...

*Oczami Lily*
Wpadliśmy z Chrisem do szpitala. Telefon od Juls przerwał nam randkę. co się mogło stać?! Dlaczego moja ukochana siostra znowu jest w szpitalu ?! Razem dobiegliśmy do sali nr 715 w której leżała Brittany. Pod drzwiami siedzieli już wszyscy chłopcy razem z Kate i Julie .Kątem oka zauważyłam jak Liam mierzy Chrisa niezbyt przyjaznym wzrokiem i odwraca głowę. O co mu do cholery chodzi?! Podeszłam do zapłakanej Juls i zapytałam:
- Co się jej stało??
- Nie wiem-odpowiedziała  i wzięła chusteczkę,żeby wytrzeć nos. -W jej sali jest Harry,a my nie chcemy im przeszkadzać.-skinęłam głową. Miała rację. Brittany powinna porozmawiać najpierw z Harrym. Wzięłam Chrisa za rękę i razem usiedliśmy na twardych szpitalnych krzesłach ...

*Perspektywa Brittany*
-Britt, kotku. Popatrz na mnie-Harry już od kilku minut próbował mi coś powiedzieć,ale go ignorowałam. W końcu chłopak ujął mój podbródek i uniósł moją głowę tak,że byłam zmuszona spojrzeć mu w oczy.- Kochanie... poradzimy sobie. Nie zostawię Cię z tym samej. Nie martw się- powiedział patrząc mi głęboko w oczy.Kamień spadł mi z serca,ale... ja już zadecydowałam.Us​unę to dziecko.
-Harry..ja tak nie mogę. Muszę usunąć to dziecko- wyszeptałam i znów się rozszlochałam ...

*Paczdłami Loczka*
Co?! Nie, nie, nie. Chyba się przesłyszałem.On​a nie może usunąć tego dziecka. Musi je urodzić. Musi. Przecież nie można zabić tej Bogu ducha winnej istotki.
-Brittany nie możesz tego zrobić - powiedziałem. - To dziecko jest teraz częścią Ciebie. Nie możesz tego zrobić. Rozumiesz?- zapytałem łagodnie i popatrzyłem w jej zielone oczy. Były pełne łez i smutku. Wtedy sobie uświadomiłem, że zawsze muszę ją chronić.
- Ale Harry.. - zaczęła,ale jej przerw
przerwałem.
- Żadnego ale Britt. Nie możesz tego zrobić.To Twoje dziecko...nasze dziecko.- powiedziałem i przytuliłem ją jeszcze mocniej - Obiecaj,że go nie zabijesz.
- Obiecuję - powiedziała i otoczyła moją szyję swoimi drobnymi rączkami ...

*Zielonymi oczkami Britt*

Harry zaakceptował to,że będzie ojcem, ale czy ja do końca zaakceptowałam fakt,że będę matką ?Chyb..nie. Nie wiem.Ale nie usunę tego dziecka. Obiecałam to Harremu.
-Britt ..wszyscy czekają na korytarzu i się o Ciebie martwią. Musimy im powiedzieć. Dobrze - pokiwałam głową. Przecież w końcu i tak by się dowiedzieli. Lepiej powiedzieć im od razu. Gdy wszyscy znaleźli się przy moim łóżku, Harry usiadł obok mnie i otoczył mnie ramieniem .
-Wyglądacie jakbyście zaraz mieli oznajmić,że będziecie rodzicami. -powiedział Lou.
-Skąd wiesz?!- krzyknęliśmy jednocześnie z Harrym.
-Haa.. wiedziałem,że Hazziątka będą wcześniej niż Louisiątka ! Zayn ..dajesz dychę. - Louis zaczął skakać z radości jak nienormalny .Potem podbiegł do mnie i Hazzy i nas przytulił. - Świetnie się spisałeś Harry. Jestem z Ciebie dumny. - potem zaczął mówić do mojego brzucha:
-Cześć małe Stylesiątko . Tutaj Louis . Twój najzajebiściejsz​y wujek . Zrobię dla Ciebie marchewkowy pokój...
-Nie ! -krzyknął Liam- pokój będzie cały w postaciach z Toy Story.
-Nie, bo będzie marchewkowy.- odpowiedział Lou krzyżując ręce na piersi.
-Toy Story
-Marchewki
-Toy Story
-Marchewki
- Toy Story
-Lusterka!- krzynął Zayn z wielkim bananem na twarzy.
- Nieee ! - krzyknęli jednocześnie Lou i Liam.
- Britt powiedz im,że pokój będzie marchewkowy- powiedział Boo Bear robiąc do mnie słodkie oczka.
- No dobrze...- zaczęłam ale Louis mi przerwał.
- Taaaaaaak wiedziałem że pokój będzie marchewkowy!!
- Daj mi skończyć Tommo pokój będzie pełen postaci Toy Story przebranych za marchewki i trzymających lusterka- powiedziałam ku uciesze całej trójki...

...

Dwa dni temu wyszłam ze szpitala. Dzisiaj przyjeżdżają rodzice. Strasznie się boję spotkania z nimi. Wiem że będzie ze mną Harry ale i tak jestem zestresowana. Nagle usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Rodzice. Zbiegliśmy z Harrym po schodach i skierowaliśmy się do salonu skąd dobiegały wesołe głosy moich rodziców.
- Witajcie- powiedziałąm i mocniej ścisnęłam Harrego za rękę.- muszę wam coś powiedzieć.
- Witaj kochanie- odpowiedzieli równo
- My też mamy ci coś wżnego do powiedzenie.- powiedziała mama z dość tajemniczą miną.- pamiętaj że bez względu na to co ci teraz powiemy zawsze cię kochaliśmy i będziemy kochali. Britt my...

*******************************************************************
hahaha kocham wam to robić. Nawet nie wiecie jaką mi sprawia przyjemność przerywanie rozdziału w takiej chwili. No ale nie będę wam tu truć. Zmieniam zasadę:
8 komów = nn

Pozdro!!

poniedziałek, 8 października 2012

Rozdział 29

*Oczami Kate*
Po skończonej randce wracaliśmy z Niallem do domu trzymając się za ręce. Blondyn co chwilę składał na moich ustach czułe pocałunki. Gdy już znaleźliśmy się pod moimi drzwiami Niall objął mnie w pasie i pocałował ostatni raz.
- Dobranoc Kate...
- Dobranoc- wyszeptałam i weszłam do domu. Szybko pobiegłam do swojego pokoju, przebrałam się w piżamę , położyłam do łóżka i od razu zasnęłam...

Następnego dnia

*Paczadłami Britt*
Wstałam rano i spojrzałam na śpiącego obok mnie Loczka. Jesuuu jak on słodko wygląda gdy śpi. Na jego ustach błądził uśmiech, a loczki słodko zasłaniały mu twarz. Podniosłam się na łokciach, odgarnęłam mu włosy z twarzy i cmoknęłam go w policzek. Już chciałam iść do łazienki gdy czyjeś zwinne ręce oplotły mnie w pasie. Harry przyciągnął mnie do siebie i delikatnie pocałował w szyję.
- Gdzie idziesz??- wymruczał.
- Trochę się ogarnę i wrócę- pocałowałam go w usta, wyślizgnęłam się z jego objęć i zahaczając po drodze o szafę pognałam do łazienki. Gdy już z niej wyszłam zorientowałam się że Harrego nie ma w moim pokoju. Westchnęłam, wzięłam fona ze stolika i zbiegłam do kuchni. Gdy już się w niej znalazłam ujrzałam Hazzę stojącego w różowym fartuszku przy blacie. Zachichotałam cicho. Chłopak musiał to usłyszeć bo automatycznie odwrócił się w moją stronę i podszedł żeby mnie pocałować.
- Zrobiłem dla ciebie śniadanie- wymruczał pomiędzy pocałunkami.
- UUUU... Naleśniki!!!- wykrzyknęłam- Harry, jesteś najlepszy!!- powiedziałam i ponownie pocałowałam Loczka. Gdy oboje skończyliśmy już jeść postanowiliśmy że pójdziemy na spacer. Wzięliśmy swoje kurtki i wyszliśmy. Długo spacerowaliśmy ulicami Londynu. Kilka razy zatrzymały nas fanki Harrego. Wiele z nich było naprawdę miłych. Trzeba przyznać że ja też od zawsze byłam zapaloną directioner. No ale nie będę się teraz nad tym wywodzić. Wracając do naszego spaceru: usiedliśmy na jednej z ławek i spojrzeliśmy sobie w oczy. Harry delikatnie ujął moją dłoń.
- Kocham cię Britt- powiedział.
- Ja ciebie te...- nie dokończyłam bo nagle dopadły mnie straszliwe mdłości.  Pobiegłam do najbliższych zarośli i zwymiotowałam. Kompletnie nie wiedziałam dlaczego. Harry podszedł do mnie zaniepokojony.
- Kochanie?? Nic ci nie jest??- zapytał z autentycznym przerażeniem- Co się stało??
- Nie... nie wiem- powiedziałam i... znów zwymiotowałam. Po chwili było już po wszystkim. Wstałam i otarłam usta chusteczką. Potwornie bolała mnie głowa i brzuch. Nagle zachwiałam się i ogarnęła mnie ciemność...

*Paczadłami Hazzy*
Nagle Brittany stała się blada jak ściana i zemdlała. Zdążyłem do niej dobiec i ją złapać. Byłem przerażony. Dziewczyna oddychała szybko i płytko. Postanowiłem jak najszybciej zanieść ją do szpitala...

*Perspektywa Julie*
Razem z Zaynem oglądaliśmy próbowałam oglądać film. Cały czas usiłowałam skupić się na oglądanym filmie, ale Mulat wiecznie mi przeszkadzał. Rzucał we mnie popcornem, ciastkami, żelkami i wszystkim co wpadło mu w ręce, bawił się moimi włosami i bez przerwy się wiercił.
- Zayn!- krzyknęłam gdy poczułam że na moich włosach ląduje kolejna krówka. Już miałam do opieprzyć gdy zadzwonił mój telefon.

*Oczkami Zayna*
Nagle telefon Juls zadzwonił, a dziewczyna szybko go odebrała.
- Tak??....Co??....Ale co się stało?!...zaraz będziemy.- nie mogłem nic zrozumieć. Gdy dziewczyna odłożyła telefon ujrzałem w jej oczach strach.
- Co się stało??- zapytałem.
- Britt jest w szpitalu- powiedziała dziewczyna i się rozpłakała.

*Oczkami Juls*
Chwilę później byliśmy już w szpitalu. Szybko pobiegłam w stronę sali Britt. zastałam tam Harrego. Płakał. Miał zaczerwienione i załzawione oczy.
- Co jej jest??- zapytałam szybko.
- Nie wiem- szepnął - zabrali ja na jakieś badania...

*Perspektywa Britt*
Gdy otworzyłam oczy zorientowałam się że jestem w szpitalu. Przy moim łóżku zauważyłam pielęgniarkę która przekazała mi tą straszną wiadomość. Nie mogłam w to uwierzyć. Jak to się mogło stać?! Po chwili do mojej sali wpadł zdyszany Harry.
- Kochanie co ci jest??
- Harry ja...

*******************************************
No i macie kolejny rozdział. jest trochę krótki ale ważne że jest. Dedykuję go moim trzem koffanym debilom: Kindze, Darii i Zuzce. ;D Pamiętajcie:
7 komentarzy = nn

Pozdro!!

czwartek, 4 października 2012

Nowy blog!!!


Razem z Robcią założyłyśmy nowego bloga z imaginami i One Shotami o One Direction. Zapraszam!! Każdy znajdzie tam coś dla siebie ;D