Poczułam przeszywający ból i z początku nie mogłam otworzyć oczu. Gdy w końcu to zrobiłam od razu je zamknęłam bo poraziło mnie jaskrawe, białe światło. No nie... znowu jestem w szpitalu. Weee powtórka z rozrywki. Wyczuwacie ironię?? Nie wiem ile tak leżałam ale nagle do mojej sali wparował Harry.
- Kochanie tak się o ciebie bałem!! Myślałem że już się nie wybudzisz- powiedział i tak po prostu się rozpłakał. Ja też poczułam że po moich policzkach spływają łzy.
- Ile byłam w śpiączce??- zapytałam tylko bo nie mogłam z siebie wydusić nic więcej.
- 3 miesiące- powiedział i wtulił swoją twarz w moje włosy- nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłem kochanie.
- Harry powiedz... a co z Rose??- zadałam to pytanie ponieważ miałam złe przeczucia.
- Kochanie... Rose zginęła... ty poroniłaś w karetce- w tym momencie oboje wybuchnęliśmy jeszcze większym płaczem. Nasza mała córeczka. Nasza Rose. Jej już nie ma. Mój aniołek umarł. Co ja teraz bez niej zrobię??
*Oczami Juls*
- Rick, nie teraz- powiedziałam po raz kolejny odpychając od siebie chłopaka. Poznałam go dwa miesiące temu i od razu się w nim zakochałam. I go kochaŁAM! Coś się we mnie wypaliło. Po prostu nie mogę wyrzucić ze swoich myśli Zayna. Jego dotyku, pocałunku, zapachu jego perfum... Zaraz. Stop. Zayn to już przeszłość. Teraz jest Rick.
- Ale czemu??- powiedział robiąc minę zbitego psiaczka.
- Bo muszę iść do szpitala żeby odwiedzić Britt- powiedziałam i delikatnie cmoknęłam go w usta.
- Ok. To ja cię odprowadzę.- powiedział i wziął mnie za rękę...
*Paczadłami Hazzy*
Nie mogę się pogodzić z tym że straciłem swoją córeczkę. Na szczęście Britt żyje. Tak się ciesze. Nie wiem co bym zrobił gdybym stracił jeszcze ją. Chyba bym tego nie przeżył...
Dwa miesiące później
*Oczkami Britt*
To wszystko... ta cała sytuacja wyniszcza mnie od środka. Mimo że od śmierci Rose minęły dwa miesiące ja nadal nie mogę o tym zapomnieć. Często płaczę chcę się pociąć... a przy znajomych udaję że wszystko jest okej. Ja tak dłużej nie mogę. Musze coś z tym zrobić. Niewiele myśląc skierowałam się w stronę centrum Londynu. Chciałam zrobić jakieś zakupy albo coś. Mój wzrok skierował się na wierzowiec. Byłam jak w transie. Weszłam do niego i wjechałam na najwyższe piętro. Potem weszłam schodami na dach i stanęłam na jego krawędzi. Ktoś na dole krzyknął "Ona chce skoczyć!" ale ten głos ledwie przedarł sie do mojej świadomości. Zrobiłam krok dół i poczułam wiatr uderzający w moją twarz. Przy upadku nie czułam bólu. Zobaczyłam tylko moją biologiczną matkę jak rozchyla ramiona i mnie w nie łapie. Potem była ciemność...
**************************************************************************
Nie zabijajcie nie zabijacie nie zabijajcie ja chcę żyć. Ale chciałam to jakoś dramatycznie zakończyć i ten tego...
nieee ! ;((
OdpowiedzUsuńświetny mimo to że mi sie łezka zakręciła
Świetny. Zaczęłam czytać dziś o 20 i skończyłam o 23 xD dawaj szybko prolog! Niech Harry się nie załamie
OdpowiedzUsuńja chcem następny rozdział Now!!!!!!!! zawsze musicie kończyć w takich momętach nie no ja się zaraz fochne na blogi z opowiadaniami xd
OdpowiedzUsuńNo po prostu zabiję za końcówkę... :D
OdpowiedzUsuńJAK MOGŁAŚ?!?!?!??!!?!? Ugh....dlaczego musiałaś ja zabić! Ona sobie na to nie zasłużyla!! ;c
OdpowiedzUsuń